Wiadomości ciągle nadają relacje z centrów miast donosząc o podejrzanym: “20-letnim czarnym mężczyźnie średniego wzrostu”, ludzie nadal żyją w strachu zamknięci w swoich domach, odgrodzeni murami od sąsiadów, na dodatek nieustannie wypatrując podejrzanych ‘terrorystów’, którzy przecież zaatakować mogą w każdej chwili. Każdy kolejny prezydent organizuje coraz więcej operacji wojskowych, dokonuje kolejnych bombardowań i ‘wyprzedzających uderzeń’. Ameryka żyje w ciągłym strachu a atak z 11 września tylko wydobył te wszystkie obawy na światło dzienne.
“Bowling for Columbine“, recenzja filmu Michaela Moore’a.
Wielkim atutem są w powieści kontrasty – przeraźliwie bogaty człowiek, bardzo zorganizowany, dbający o swoje ciało, pozornie również o duszę, nie mający praktycznie żadnych problemów popełnia serię brutalnych morderstw, pozbawionych jakiejkolwiek przyczyny. Nawet przez chwilę nie pojawia się zastanowienie czy próba usprawiedliwienia któregokolwiek z czynów – jest to poddanie się wewnętrznemu nakazowi, żądzy krwi, a w szerszym wymiarze – spełnianie swojej “zachcianki”. Bateman ilekroć wychodzi z domu i przemierza ulice w poszukiwaniu kolejnej ofiary (choć nie do końca tak się to odbywa) chce poczuć to, czego nie może kupić platynowym AmericanExpress’em, czego nie odczuje po jednej czy dwóch kreskach.
“American Psycho“, recenzja książki B. E. Ellisa
Jeffrey Dahmer. Ted Bundy. John Wayne Gacy. Wszystkie te nazwiska doskonale już znamy. Ba, znamy ich o wiele więcej. Prawdą jest, że przez ostatnie trzydzieści lat seryjni mordercy stali się niemal ikonami kultury amerykańskiej, inspiracją dla filmów i seriali telewizyjnych, a także książek. Ale dlaczego tego typu postacie są dla nas tak fascynujące? Co sprawia, że chcemy przyglądać im się coraz dokładniej zamiast odwrócić wzrok?
“Natural Born Celebrities, Serial Killers in American Culture“, recenzja książki Davida Schmida.