Mullin, Herbert

mullin1

Herbert Mullin urodził się 18 kwietnia 1947 roku. Tego dnia przypadała rocznica wielkiego trzęsienia ziemi w San Francisco, w 1906 roku. Tego samego dnia zmarł Albert Einstein. Dzień ten był bardzo ważny dla Mullina. Uważał, że narodzenie w tym dniu dawało mu prawo do zabijania, a może nawet obowiązek.

Był spokojnym i pogodnym dzieckiem. Gdy miał 5 lat jego rodzina przeniosła się do San Francisco. Jego ojciec, Martin William Mullin, pracował tam jako sprzedawca mebli. Herb, razem z siostrą, uczęszczali do szkoły parafialnej. Mullinowie byli porządną, wykształconą rodziną. Ojciec był bohaterem z Drugiej Wojny Światowej. Był surowym rodzicem, ale nigdy nie używał przemocy. Był dumny ze swojej służby w wojsku, często opowiadał Herbertowi historie z wojny. Nauczył go także w jaki sposób należy posługiwać się bronią. Często wymyślał żartobliwe zabawy z synem w kuchni, zwykle przed obiadem.
Herbert później traktował je jako śmiertelne wyzwania ze strony swojego sadystycznego ojca.
Gdy Mullin dorósł, uważał, że nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Obwiniał za to swoich rodziców. Według niego, rodzice czerpali wielką radość z uprzykrzania życia innym. Był to ich sposób na osiągnięcie lepszego następnego życia, po śmierci. Herbert podczas przesłuchań zeznawał, że jego ojciec chciał zabić każdego kto chciał się z nim bawić. Według niego, jego ojciec nawet odwiedzał wszystkich sąsiadów i znajomych i prosił by ignorowali jego syna. Zeznał również, że przyjmowanie komunii świętej było złe.
Gdy byłem w drugiej klasie, rodzice powiedzieli mi, że Jezus Chrystus, jako osoba, jest obecny w Eucharystii… To kłamstwo, mające na celu wpajanie naiwności i łatwowierności młodemu człowiekowi. Wszystko po to, by dzieciaki były podświadomie gotowe na samobójstwo.
Były to początki schizofrenii. Herbert przez cały czas sprawiał wrażenie szczęśliwego człowieka. Gdy był na półmetku szkoły średniej przeprowadzili się do Felton. Było to małe miasteczko w hrabstwie Satna Cruz. Herb jakoś sobie z tym poradził, znalazł nowych przyjaciół i był dość „popularny” w nowej szkole. Grał w football, miał dziewczynę. Wszystko wskazywało na to, ze odniesie w życiu sukces. Skończył szkołę w 1965 roku i zaczął studiować inżynierię w Cabrillo College. Z radością wstąpił do wojska. Jednak wtedy schizofrenia znów dała o sobie znać i zmieniła wszystko.
Punktem zapalnym była śmierć jego najlepszego przyjaciela. Dean Richardson zginął w wypadku samochodowym zaraz po ukończeniu szkoły. Herbert upamiętnił go, stawiając mu ołtarzyk w sowim pokoju. Spędzał przed nim samotnie bardzo dużo czasu. Zastanawiał się czy śmierć przyjaciela nie była jakimś znakiem z kosmosu. Wiele czasu poświęcał także rozmyślaniom na temat reinkarnacji. Mimo, że został wychowany w religii katolickiej, coraz bardziej zgłębiał tajniki religii wschodu, szukając odpowiedzi na temat tragedii która spotkała jego przyjaciela. Zmienił kierunek studiów na filozofię. Porzucił je jednak po kilku tygodniach.
Wiosną 1966 roku poznał na plaży przyjaciela Deana, Jima Gianera. Jim poczęstował go trawką, zaczął opowiadać o ruchu antywojennym. Opowieści te wprowadziły lekki zamęt w umyśle Herba. Zeznał później, że tamta trawka uszkodziła mu mózg. Stwierdził, że gdyby wtedy Gianera dał mu spróbować benzedryny, stałby się artystą.
Po tej przygodzie Herb zafascynował się narkotykami halucynogennymi. Ucierpiał na tym jego związek z dziewczyną. Ciągle mówił o zbliżającym się wielkim trzęsieniu ziemi które nawiedzi Kalifornię i żeby tego uniknąć przeniósł się do Kanady. Wszystko to coraz bardziej przerażało jego dziewczynę. Stał się agresywny. W 1968 roku powiedział jej, że być może jest gejem. Był to definitywny koniec ich związku.
Zaczął coraz śmielsze eksperymenty z narkotykami. Był przerażony, że jego ojciec był kiedyś na wojnie. Nagle stał się wielkim przeciwnikiem wojny w Wietnamie. Bardzo chciał wyjechać do Indii i uczyć się jogi. Do tej pory zachowywał się dziwnie, ale nagle zaczął zachowywać się niepokojąco. Podczas wizyty u siostry zaczął dokładnie naśladować i powtarzać wszystko po jej mężu. Jest to zachowanie które występuje u schizofreników, u osób cierpiących na autyzm czy zespół Tourette’a. Jego siostra tak to później opisywała “Gdy mój maż zaczął jeść, Herb również zaczął jeść. Cokolwiek zrobił mój maż, Herb robił to samo. Trwało to około czterech godzin. Później po prostu usiadł i patrzył się na nas.” Następnego dnia zawieźli go do szpitala psychiatrycznego. Herb zgodził się tam zostać, ale później wypisał się na własne życzenie. Później zapytał siostrę czy nie chciałaby uprawiać z nim seksu. Gdy odmówiła, zapytał czy jej maż nie chciałby się z nim przespać.
Zachowanie Herba bardzo niepokoiło jego rodzinę. Bali się o jego i własne zdrowie i życie.
Ponieważ Herb był normalnym dzieckiem, rodzice uznali, że zmiany w jego zachowaniu spowodowane są używaniem narkotyków. Niestety w tym czasie marihuana i inne środki były bardzo łatwo dostępne. Wszędzie kręcili się hipisi, nawet dzieci sprzedawały narkotyki w szkołach.
Herb był od tego wszystkiego uzależniony. Na brzuchu zrobił sobie tatuaż “Legalize Acid”. W tym czasie wiele osób zażywało marihuanę czy kwas, ale w przypadku Herba, mieszanka tego typu narkotyków ze schizofrenią była początkiem groźnej psychozy.
W 1969 roku Herb opuścił szpital psychiatryczny. Znalazł pracę na zmywaku w South Lake Tahoe. Jednak po pewnym czasie rzucił tę pracę. Wrócił do Santa Cruz. Pewnego dnia usiadł na ławce i zaczął medytować. Podszedł do niego policjant i kazał wstać i odejść. Mullin nadal patrzył przed siebie, ale jedna ręką sięgał do kieszeni w której miał nóż. Policjant w porę to zauważył, obezwładnił go i aresztował. Po krótkim czasie Herb został zwolniony.
Mullin zatrzymał się w San Luis Obispo. Powiedział swojemu współlokatorowi, że „odbiera wiadomości” i słyszy głosy mówiące, że musi robić różne rzeczy. Nadal spędzał dużo czasu na medytacji. Po każdej takiej sesji przypalał sobie końcówkę penisa rozżarzonym papierosem. Coraz częściej był również agresywny w stosunku do swojego współlokatora. W końcu trafił do szpitala psychiatrycznego. Stwierdzono tam, że Herb jest niebezpieczny dla otoczenia, niebezpieczny dla samego siebie i cierpi na głębokie zaburzenia.
W 1970 roku poznał starszą od siebie kobietę i razem polecieli na Hawaje. Po kilku dniach znów trafił do szpitala psychiatrycznego. Próbował tam nauczać jogi i nieużywania przemocy. Opuścił szpital po tym jak obiecał, że zajmie się poszukiwaniem pracy. Rodzice zapłacili za bilet na samolot którym wrócił do domu. Jednak nie był to już ten sam człowiek, przerażał swoich bliskich. Po powrocie do USA zatrzymał się w Santa Cruz. Stan jego zdrowia był coraz gorszy. Ima bardziej starał się być normalnym człowiekiem tym bardziej mu to nie wychodziło. Ogolił głowę, przeszedł na dietę i bardzo stracił na wadze. Zaczął nosić czarne sombrero i mówić z udawanym meksykańskim akcentem. Później zajął się boksowaniem. Nadal wyznawał filozofię nie stosowania przemocy. Co chwila zmieniał swoje przekonania. Gdy pewnego razu stanął przed sądem, nalegał by sędzia zalegalizował marihuanę i LSD by po chwili okazywać pogardę dla hippisów i dzieci-kwiatów. Nieco później starał się zaciągnąć do Marines.
Mimo wszystko, Herbert zdawał sobie sprawę, że jest z nim coś nie w porządku. Bardzo często zastanawiał się nad swoim życiem i chciał dowiedzieć się co i kiedy poszło nie tak, kto jest temu wszystkiemu winny. Oskarżał ojca, że był zbyt surowy jeśli chodzi o sprawy seksualne. Potem oskarżał go o bycie seryjnym mordercą, który telepatycznie zmusza go by zabijał innych ludzi. Obwiniał też narkotyki które zażywał, które mieszały mu w głowie. Na tej samej zasadzie winił dilerów narkotyków. Obwiniał hippisów za wypranie mu mózgu. Podejmował się leczenia, chciał wyjść z nałogu ale nigdy mu się to nie udawało. Przez pewien czas nawet należał do grupy studiujących Biblię, ale tutaj też nie osiągnął żadnych sukcesów. Stwierdził, że Szatan opętał ludzi i to on rozkazuje im robić rzeczy których ludzie nie chcą robić.
W maju 1971 roku, w wielu 24 lat, Herb przeniósł się do San Francisco. Chciał być daleko od stale pilnującej go rodziny. Jak się później okazało, był to najgorszy okres w jego życiu. Mieszkał w rozpadających się ruderach, otoczony alkoholikami i narkomanami. Trafił do YMCA. Ponownie zaczął boksować. W pierwszym turnieju w jakim wziął udział bez opamiętania atakował swojego przeciwnika. Pojedynek zakończyli sędziowie, siłą odciągając Mullina do narożnika. Podczas treningów uderzał w worek tak długo i mocno aż pokaleczył sobie dłonie. Z drugiej strony, gdy tylko nie był obserwowany, stał w miejscu i głośno coś do siebie mówił.
Oczywiście pierwszą swoją walkę przegrał i porzucił boksowanie. Postanowił zostać księdzem. Chciał także być artystą. Pewnego dnia wpadł w szał i zaczął bardzo mocno uderzać pięściami w podłogę. Krzyczał cos o Bogu. Po tym epizodzie został wyrzucony z mieszkania.
We wrześniu 1972 roku wrócił do rodzinnego domu. Chciał coś ze sobą zrobić, ale przestał zażywać lekarstwa. Narastała w nim złość. Denerwowało go to, że musi mieszkać pod jednym dachem ze swoim ojcem. W pewnym momencie ogłoszono, że w ciągu kilku miesięcy Kalifornię nawiedzi potężne trzęsienie ziemi. Nikt normalny nie uwierzył w tego typu rewelacje. Jedynie Herb w tym ogłoszeniu widział zachętę do działania. Tylko on traktował to poważnie.
Pewnego październikowego poranka Herb znalazł w garażu kij do baseballu. Zabrał go i postanowił udać się na przejażdżkę. Kilka dni wcześniej słyszał w swojej głowie głos jego ojca, który namawiał go by kogoś zabił. „Gdybym nikogo nie zabił to przyniósłbym wstyd mojej rodzinie, okazałbym tchórzostwo. Musiałem kogoś zabić albo odejść.
Gdy jechał drogą przez mały lasek, zauważył, że poboczem idzie samotny mężczyzna. Minął go i po chwili zatrzymał samochód. Otworzył maskę i udawał, że ma jakieś kłopoty z silnikiem. Mężczyzna podszedł do samochodu. Był to bezdomny Lawrence White. Nachylił się nad silnikiem i wtedy Herb uderzył go w głowę kijem baseballowym. Mężczyzna zginał na miejscu. Mullin zepchnął zwłoki do rowu przy drodze i odjechał. Tak się wszystko zaczęło.
White jako bezdomny był łatwym celem. W zasadzie nie miał przy sobie żadnych ważnych dokumentów, nikt też go nie szukał. Po kilku dniach odnaleziono zwłoki. Nikt nie zgłosił się po ciało. Nikt też specjalnie nie przykładał się by znaleźć mordercę.
Podczas zeznań, Herb powiedział, że White przypominał mu Jonasza z Biblii. Odebrał od niego telepatyczne przesłanie: „Hej, człowieku, zabierz mnie stąd i zostaw na łodzi. Zabij mnie i wszyscy będą zbawieni.
John Douglas, znany kryminolog FBI, często używa stwierdzenia „Jeśli chcesz zrozumieć artystę, spójrz na jego dzieło”. Herbert Mullin poszedł krok dalej – jeśli chcesz zrozumieć artystę, odtwórz jego dzieło. Po przeczytaniu książki Irvina Stone’a „The Agony and Ecstasy”, opartej na biografii Michał Anioła, chciał być jak ten sławny malarz i rzeźbiarz. Michał Anioł spędzał setki godzin na poznawaniu ludzkiego ciała. Potajemnie robił sekcje zwłok by poznać jego wszystkie tajniki. Dlatego, według Mullina, jego dzieła były tak dopracowane i szczegółowe. Nikt inny czegoś takiego nie tworzył. Matka Herba dała mu książki o tym artyście sadzać, że zainspiruje to Herba do malarstwa lub rzeźbiarstwa. Ale Herb postanowił wykorzystać tą wiedzę przy kolejnym morderstwie, najbardziej przerażającym ze wszystkich jakie popełnił. Później oczywiście obwiniał za to matkę, która dała mu te książki jako wskazówkę by kogoś zabił.
Kolejną ofiarą była Mary Guilfoyle. Młoda kobieta była spóźniona na rozmowę o pracę, i nie zważając na związane z tym niebezpieczeństwo, skorzystała z podwiezienia przez nieznanego mężczyznę. W pewnym sensie miała szczęście, że w tym czasie po okolicy Cabrillo Community College nie krążył Edmund Kemper. Wsiadła do Chevroleta ’58 który zatrzymał się obok niej. Oczywiście słyszała opowieści o młodych kobietach które wsiadały do obcego samochodu i słuch po nich zaginął. Później znajdowano je z odcięta głową, albo w najlepszym wypadku, pobite i zgwałcone. Kierowca samochodu nie wyglądał na groźnego mordercę-gwałciciela. Był przystojny, miał łagodny głos. Był niewiele wyższy od niej.
Gdy dziewczyna wsiadła do samochodu i nieco się zrelaksowała, Herb zjechał na boczną, cichą uliczkę. Błyskawicznie wyciągnął nóż myśliwski i wbił go w klatkę piersiową dziewczyny. Po chwili wbił go ponownie w jej plecy. Mary zmarła na miejscu. Jej ciało znaleziono po miesiącu.
Mullin pojechał na odludne miejsce na zboczu wzgórza. Wyciągnął zwłoki z samochodu i rozkroił dziewczynę na pół. Do tej pory uważał, że może zaglądać do ludzkich głów. Teraz chciał zobaczyć co jest w ludzkim ciele. To co zobaczył wystarczyło, by już nigdy nie próbował tego powtórzyć. Jeśli głosy znów rozkażą mu zabić, zrobi to w normalny, tradycyjny sposób.
2 listopada, w Dzień Zaduszny, Mullin poszedł do kościoła w Los Gatos, miasteczka na wzgórzach niedaleko Santa Cruz. Chciał się pomodlić, poprosić Boga by dał mu siłę już nigdy nikogo nie zabić. Chwilę potem nożem myśliwskim zadźgał księdza w konfesjonale. Później zeznał, że zabrał ze sobą nóż jako narzędzie do samoobrony.
Gdy wszedł do kościoła, wydawało mu się, że nikogo tam nie ma. Po chwili zauważył księdza w konfesjonale. Pomyślał – „Jeśli tam jesteś, to wydaje mi się, że muszę cię zabić.”
Na początku chciał wyłamać drzwi od konfesjonału. Ksiądz Henri Tomei sam je otworzył, był ciekawy co dzieje się na zewnątrz. Gdy tylko uchylił drzwiczki, Herb od razy zaatakował go nożem. Zadał mu kilka śmiertelnych ciosów w klatkę piersiową. W tym momencie do kościoła weszła pewna kobieta. Zauważyła mężczyznę ubranego na czarno, atakującego księdza i od razu wybiegła na zewnątrz.
Opinia publiczna była wstrząśnięta tym mordem. Ksiądz był powszechnie lubianą i szanowaną postacią, był bohaterem z Drugiej Wojny Światowej. Wszyscy bali się, że jest to atak jakiegoś kultu związanego z Szatanem. Bacznie obserwowano ludzi na pogrzebie. Istniała szansa, że pojawi się na nim morderca. Herb postanowił odpuścić sobie tą uroczystość. Jedyny ślad jaki zostawił to odciski palców na konfesjonale.
Morderstwo księdza bardzo dobrze pasowało do niechęci Herba do zorganizowanej religii. Oczywiście religia była dla Mullina w porządku, dopóki była to jego własna mieszanka poglądów i przekonań. Wcześniej, w 1970 roku, podczas pewnej niedzielnej mszy, wstał i krzyknął, że to wszystko jest złe. Zaczął roztaczać wizję swojej filozofii, ale został siłą wyrzucony z kościoła. Podobnie było w szpitalu psychiatrycznym. Herb wygłaszał tam swoje poglądy i próbował przekonać do nich swoich słuchaczy. Chciał, żeby pomogli mu „zmienić duchową naturę świata”. Wdawał się w gwałtowne dyskusje z Bogiem. Był wtedy wzburzony, podnosił głos dzięki czemu jego słuchacze byli nieźle wystraszeni. W końcu cały bunt przeciwko religii przeistoczył się w pełną akceptację katolicyzmu. Herb zaczął nosić przy sobie Biblię i mówił, że chciałby zostać księdzem. Morderstwo księdza bardzo wstrząsnęło jego matką – „Przecież on był bardzo religijnym dzieckiem, wiesz, był ministrantem w Kościele Katolickim.”
Zabicie księdza było dla Mullina czymś w rodzaju ataku na źródło jego gniewu – jego własnego, katolickiego ojca. Bardzo mocno wpłynęło na Herba, znacznie bardziej niż inne morderstwa. Uspokoił się. Po tym konkretnym zabójstwie Mullin postanowił nieco zaspokoić oczekiwania swojego ojca i chciał zaciągnąć się do sił zbrojnych. Wydawało się to idealnym rozwiązaniem, Mullin mógłby wyładowywać swoją agresję w sposób akceptowany przez ojczyznę.
W listopadzie złożył papiery do Coast Guard. Niestety odrzucono jego kandydaturę po tym jak oblał testy psychologiczne. Oczywiście uznał to za kolejny ogólny spisek przeciwko jego osobie. Zaczął obwiniać hipisów i cały ruch antywojenny. Uważał, że pod wpływem zażywanych narkotyków zrobiono mu pranie mózgu. Ponownie zaczął słyszeć głosy, które domagały się ofiar. Tym razem chciał by ofiarami stały się osoby które o wszystko obwiniał. „Zwolennicy pokoju i dzieci-kwiaty bawili się moim umysłem i tym razem musiałem się zemścić”.
Swoje pierwsze kroki skierował do starego przyjaciela, z którym wspólnie brali narkotyki, Johna Hoopera. Idąc do jego domu zabrał ze sobą nóż myśliwski. Niestety w domu było jeszcze dziewięć innych osób i Herb uznał, że kolejne morderstwa wymagają ulepszenia arsenału. Kupując broń, powiedział że jest artystą-rysownikiem. Oczywiście nic nie wspominał o pobytach w szpitalach psychiatrycznych.
Z jakiegoś powodu Mullin zmienił swoje plany. Zdecydował się nie zabijać dzieci-kwiatów. Zamiast tego, postanowił wstąpić do Marine Corps. Na początku rekrutujący go sierżant był niechętny, ale w jakiś sposób Herb go przekonał. W oficjalnym raporcie napisał: „Herbert William Mullin jest inteligentnym i bardzo zmotywowanym młodym człowiekiem, z wielką ochotą do wstąpienia do USMC… Ponieważ wielkim pragnieniem Herba jest poprawienie swojego losu i wspięcie się powyżej swoich rówieśników, uważam że jego wstąpienie do jakiejkolwiek jednostki przyniesie jej same korzyści.” Herb był ogromnie podekscytowany tym, że w końcu jego starania zostały docenione. Miał teraz wielką misję.
15 stycznia 1973 roku Herb przeszedł fizyczne i psychologiczne testy do Marines. Jednak nie zgodził się na podpisanie dokumentu, w którym potwierdzano jego dotychczasowe aresztowania. Niestety brak tego podpisu przekreślał jego karierę w Marines. Obwinił o to swoich rodziców. W tym momencie miarka się przebrała. Rodzice mieli już dość jego zachowań. Poprosili, a nawet nakazali mu, by się wyprowadził z domu. 19 stycznia Herb przeniósł się do nędznego mieszkania w pobliżu plaży. Mieszkał tam sam… i wkrótce wróciły głosy.
Postanowił zabić Jima Gianera’ę, kumpla ze szkoły, jednocześnie największego „adwokata w sprawie pokoju”.
Herb miał pokręcony umysł. W jego głowie, Jim Gianera reprezentował to wszystko, co wprowadziło zamęt w życiu Herba. To Jim dał mu narkotyki które spowodowały dysfunkcję mózgu, to on mówił mu o ruchu na rzecz pokoju. To właśnie przez to, według Mullina, społeczeństwo zaczęło go unikać. Gianera też próbował go oszukać przy kupnie ziemi. Herb, samotny i coraz bardziej wściekły, uznał, że Jim Gianera po prostu go oszukał.
25 stycznia 1973 roku Mullin pojechał w odwiedziny do Kathy Francis. Jej mąż, Bob, był akurat w Berkeley, gdzie finalizował jakąś narkotykową transakcję. Herb spytał ją gdzie może znaleźć Jima. Kobieta powiedziała, że Jim i jego żona Joan przenieśli się na Western Avenue. Herb grzecznie podziękował za informację i odjechał. Ale postanowił jeszcze tam wrócić.
Herb pojechał pod wskazany adres. Jim akurat wchodził do domu. Mullin krzyknął do niego „Wrobiłeś mnie!” i strzelił. Ranny Jim zdołał wejść do domu i czołgał się po schodach na górę, gdzie jego żona brała kąpiel. Herb wszedł za nim i zabił ich oboje strzałami w głowę. Wyciągnął nóż i wielokrotnie dźgał ich ciała, mimo że byli już martwi. Ich ciała, kilka godzin później, znalazła matka Joan, która opiekowała się ich malutką córeczką.
Decyzja o powrocie na Mystery Spot Road i zabiciu Kathy Francis i jej dwóch synów była najbardziej logiczna ze wszystkich decyzji jakie Herb dotychczas podejmował. Kathy była potencjalnym świadkiem morderstwa Jima i Joan. Wiedziała, że Herb szuka Jima i że do niego pojechał.
Zatrzymał się niedaleko domu Francis. Drzwi domu otworzył kopniakiem i od razu zaczął strzelać. Kathy dostała w klatkę piersiową i głowę. Herb zabił też jej dwóch synów. Chłopcy przed śmiercią grali w warcaby. Herb był wtedy w jakimś amoku. W furii wyciągnął nóż i zaczął dźgać wszystkie trzy ciała, mimo że były już martwe.
Morderstwo to, na pierwszy rzut oka, wyglądało na porachunki między dilerami narkotyków. Bob Francis i Jim Gianera byli dobrze znani policji jako dilerzy marihuany. Jednym z podejrzanych stał się Bob, ale po chwili został wyeliminowany. Poproszono go o przygotowanie listy ewentualnych podejrzanych. Spisał wielu swoich wrogów, dilerów itp. Nigdzie nie pojawiła się wzmianka o Herbie. Po prostu, po przygodnych spotkaniach, Bob i Jim jakoś szczególnie nie zapamiętali Herberta Mullina.
Mieszkańcy Santa Cruz byli wstrząśnięci. W 1970 roku John Linley Frazier sprowadził strach na mieszkańców po tym jak z zimną krwią zabił członków rodziny Otha i ich sekretarkę. Po morderstwie zostawił karteczkę za wycieraczką samochodu należącego do rodziny Otha: „Dziś rozpocznie się trzecia wojna światowa, spowodowana przez ludzi z wolnego wszechświata.” Było też ostrzeżenie dla tych którzy będą niszczyć środowisko w celu wzbogacenia się. Wszyscy oni zginą.
W sklepach z bronią odnotowano zwiększoną sprzedaż, ludzie chcieli czuć się bezpiecznie, traktowali te groźby całkiem poważnie. Niektórzy myśleli, że za morderstwem i groźbami stoi jakiś ekologiczny, rządny krwi, kult. Frazier działał samotnie, po schwytaniu zdiagnozowano u niego schizofrenię paranoidalną.
Frazier nie był jednak jedynym mordercą grasującym w Santa Cruz w tym czasie. W kwietniu 1972 roku zaczęły znikać kobiety. Głównie autostopowiczki. Niektóre z nich odnaleziono martwe, z odciętymi głowami. 2 lutego 1973 roku zaginęły Alice Liu i Rosalind Thorpe. Następnego dnia w wannie, w swoim mieszkaniu odnaleziono 79-letnią kobietę. Została zgwałcona i uduszona. W lutym tego roku znaleziono kolejne sześć ofiar. Poza tym wiele innych autostopowiczek zostało zgwałconych. Wszyscy zastanawiali się czy jest to dzieło jednego człowieka.
11 lutego odnaleziono szkielet Mary Guilfoyle. Wcześniej natrafiono na części ciała Cynthii Schall oraz na głowę Ann Pesc. Głowę znaleziono w górach Loma Prieta. Mimo tych wstrząsających znalezisk młode kobiety nadal lubiły podróżować autostopem, wpisywało się to w ich styl życia.
W parku Henry Cowell State Park dwóch braci zbudowało tymczasowy obóz. Oczywiście budowa tego typu obiektu na terenie parku była nielegalna. Chłopcy razem z kolegami postanowili spędzić w nim ostatnie chwile, przed rozbiórką, którą nakazali im strażnicy parku.
Herb Mullin odkrył ich obóz podczas jednego ze spacerów po parku. Brian Scott Card, David Oliker, Robert Spector i Mark Dreibelbis zaprosili go do środka. Herb skorzystał z zaproszenia, ale nie był zbyt miły. Powiedział, że obóz jest nielegalny i muszą natychmiast go zlikwidować i wrócić do domów. Był bardzo zdenerwowany. Wcześniej, podczas swoich wędrówek poza szlakami, spotkał strażnika który zwrócił mu uwagę, że przebywanie poza szlakiem jest nielegalne. Tym bardziej nie chciał by chłopcom uszło to na sucho. Na jego groźne prośby chłopcy zareagowali rozbawieniem. Wtedy Herb postanowił ich zabić.
„Telepatycznie zapytałem ich czy mogę to zrobić i wszyscy się zgodzili. Wszyscy akurat siedzieli i trwało to tylko kilka sekund.”
Później Mullin stwierdził, że chłopcy sami o to poprosili.
Tydzień później chłopców znalazł brat jednego z nich. To co zastał na miejscu nie wyglądało jakby morderstwa trwały kilka sekund. Był to obraz nieudanej ucieczki i walki o życie. Mullin zastawił im wyjście, byli w pułapce i Herb z zimną krwią zastrzelił całą czwórkę. Gdy skończył, zabrał ich strzelbę i 20 dolarów.
12 lutego Herb postanowił przywieźć trochę drewna do kominka w domu rodziców. Ale wtedy otrzymał telepatyczną wiadomość od swojego ojca: „Nie przywoź drewna zanim kogoś nie zabijesz”. Głos w głowie zasugerował by ofiarą był wujek Enos, ale Herb się temu sprzeciwił. Wtedy głos nieco ustąpił i poprosił by Herb zabił kogokolwiek.
Herb wsiadł w samochód i ruszył przed siebie. Na podjeździe swojego domu zobaczył Freda Pereza. Przejechał kawałek i zatrzymał samochód. Wycelował w serce i oddał strzał. Perez zmarł na miejscu. Herb poczekał jeszcze chwilę ze strzelba gotową do oddania kolejnego strzału. Była to strzelba zabrana z obozu w lesie. Gdy był pewny, że mężczyzna nie żyje, włączył i silnik i powoli odjechał.
Morderstwo Pereza nie pasowało do sposobu działania Mullina. Herb później zeznał, że Perez był przykładem osoby którą Herb zawsze chciał być, chociaż w ogóle go nie znał. Nie wiedział kim jest ten starszy mężczyzna. Być może było to morderstwo po którym Mullin chciał być złapany, był już na to gotowy.
Tym razem był świadek całego zdarzenia. Sąsiad usłyszał strzał i wyjrzał przez okno. Od razu zawiadomił policję podając dokładne szczegóły samochodu i jego kierowcy. Herb wracał już z drewnem do domu. W okolicy Felton został zatrzymany przez policjanta. Ten, nie wzywając wsparcia kazał mu wysiąść z samochodu i natychmiast go aresztował. Herb nie stawiał oporu. Nic nie mówiąc poddał się wszystkim czynnościom wykonywanym przez policjanta.
Na posterunku Herb był nadąsany i odmówił jakichkolwiek odpowiedzi na zadawane mu pytania. Nawet gdy pytano go czy ma adwokata lub czy chce gdzieś zadzwonić, Mullin krzyczał – „Cisza!”.
Jeszcze kilka razy głośno powtórzył to słowo i policjanci dali mu spokój. Zaprowadzono go do celi. Gdy odchodził, powiedział: „To wy jesteście odpowiedzialni za śmierć trzech milionów ludzi podczas Drugiej Wojny Światowej.”
Na posterunku pojawił się lekarz i zbadał Herba. Odkrył wiele dziwnych tatuaży, w tym jeden na brzuchu „LEGALIZE ACID” i „Eagle Eyes Marijuana”. Herb miał też kilka innych, np. „birth”, „Mahashamadhi” i „Kriya Yoga”. Te tatuaże nie pasowały do tego co reprezentował sobą Mullin, były sprzeczne z nienawiścią do hippisów.
W międzyczasie przeszukano mieszkanie w którym przebywał przez ostatnie trzy tygodnie. Znaleziono tam Biblię, książkę Alberta Einsteina „The Life and Times”, notatnik z adresami i numerami telefonów należący do Gianery i wiele artykułów z gazet opisujących ostatnie morderstwa. W samochodzie znaleziono rewolwer. Przekazano go do testów balistycznych.
Znaleziono również kartkę, na której była notatka.
„Niech wszystkie narody na ziemi i ludzie którzy ją zamieszkują, dowiedzą się, że ten dokument ma znacznie większą moc niż wszystko to co dotychczas zostało napisane. Tragedia która się wydarzyła nie powinna mieć miejsca. Ponieważ jestem za nią odpowiedzialny, mogę uczynić to ponownie. Przez czas gdy tu będę muszę prowadzić i chronić moją dynastię.”
Po tym aresztowaniu ruszyła fala domysłów. Czy Herb Mullin, młody i niepozorny mężczyzna, był facetem, który zabijał autostopowiczki? Testy balistyczne potwierdziły, że z broni znalezionej w jego samochodzie zastrzelono rodzinę Francis i Gianerę. Głównym oskarżonym stał się Herbert Mullin.
Mullin został oskarżony o zamordowanie sześciu osób. 17 lutego znaleziono ciała chłopców z kampingu i Herbowi postawiono kolejne zarzuty. Teraz, gdy Mullin siedział w areszcie, władze Santa Cruz zaczęły zastanawiać się czy da się go połączyć z innymi niewyjaśnionymi morderstwami. Oficerowie zaczęli porównywać ciało Mary Guilfoyle z innymi znalezionymi zwłokami. Władze Los Gatos dostarczyły odciski palców znalezione w kościele gdzie zamordowano księdza Tomei. Dziennikarze mocno naciskali by dowiedzieć się czy wszystkich tych morderstw dokonał ten sam człowiek i czy to był właśnie Herb Mullin.
Mimo najszczerszych chęci połączenia wszystkich morderstw z Mullinem, nie było taki proste do zrobienia. Nie wszystko udało się ze sobą połączyć i policjanci zaczęli zdawać sobie sprawę, że w okolicy grasuje inny morderca. Mullin mordował w sposób mało precyzyjny i zorganizowany. Mimo że Mary Guilfoyle pasowała do profilu innych ofiar, jej ciało nie zostało podzielone na kawałki i nie obcięto jej głowy. Nie było żadnego związku miedzy Mary i nowym mordercą grasującym w okolicy.
Władze chciały załagodzić napięcia społeczne podając informacje o tym, że Mullin i jego ofiary były ze sobą powiązane przez narkotyki. Gianera i Francis byli dobrze znanymi dilerami, chłopcy z obozu również określani byli jako „dzieci-kwiaty”. Ci chłopcy mogli zostać zamordowani, ponieważ coś poszło nie tak podczas transakcji z narkotykami. Z kolei Perez był zdecydowanym przeciwnikiem narkotyków. Akurat ta sprawa wydawała się najtrudniejsza do wytłumaczenia, ale detektywi poradzili sobie i z tym. Okazało się, że wnuczek Pereza zażywał narkotyki i był w podobnym wieku co Mullin. Wszyscy ci ludzie po prostu nie poradzili sobie z narastającymi problemami, związanymi głównie z zażywaniem czy sprzedażą narkotyków. Dzięki takim tłumaczeniom opinia publiczna w Ohta nieco się uspokoiła. Te wszystkie morderstwa wydawały się być skutkiem ubocznym rewolucji kulturowej która miała miejsce na przełomie lat 60tych i 70tych.
Jednak takie tłumaczenia mogły nie wystarczyć w sali sądowej.
Herbert Mullin stanął przed sądem oskarżony o dokonanie dziesięciu morderstw. Nie oskarżono go o trzy pierwsze zabójstwa, nie znaleziono na to wystarczających dowodów. 1 marca rozpoczęto przesłuchania. Mullin od razu chciał przyznać się do wszystkiego, jednak sędzia nie zgodził się na takie rozwiązanie.
Po pewnym czasie Mullin zaproponował, że sam będzie swoim obrońcą. Gdy sędzia odmówił, Mullin wskazał na swojego obrońcę, Jamesa Jacksona i powiedział, że nie chce być broniony i reprezentowany przez długowłosego faceta. Sędzia zaczął przekonywać Herba, że mimo dłuższych włosów, jego adwokat jest bardzo kompetentny.
Wtedy Mullin ponownie przyznał się do winy zamordowania dziesięciu osób i wszystko zaczęło się od początku. Herb był wściekły ponieważ nie mógł bronić się sam. Sędzia wkrótce stracił do niego cierpliwość i przerwano proces. Sędzia ciągle poważnie wątpił w jego zdolności do samoobrony. Jednocześnie zezwolenie na przyznanie się oskarżonego do popełnienia dziesięciu morderstw na tym etapie procesu wiązało się z interwencją Sądu Najwyższego.
W międzyczasie wezwano psychiatrów którzy zaczęli badać Herba. Nie trwało to zbyt długo i wszyscy stwierdzili to samo – Herb był chory. Cierpiał na schizofrenię paranoidalną. Miał typowe objawy dla tej choroby. Halucynacje, omamy słuchowe, myślenie fragmentaryczne. Mimo wszelkich racjonalnych dowodów, wszędzie widział spiski przeciwko niemu w które zamieszane były FBI oraz UFO. Przytoczono również wyniki poprzednich badań, które wskazywały na to, że Herb jest bardzo poważnie chory.
Jednocześnie wszyscy byli pewni, że Mullin zamordował co najmniej dziesięć osób. Bardzo ważne było ustalenie, czy gdy to robił, panował nad sobą, wiedział co robi. Ważne było żeby ustalić czy w chwilach morderstw wiedział co jest dobre, a co złe i że to co robił jest złe. Gdyby udało się to ustalić, Herb mógłby ponownie stanąć przed sądem. Gdyby Mullin próbował jakoś ukrywać morderstwa, mogłoby to być dowodem, że wiedział, że jest to złe. Gdyby natomiast Mullin został uznany za niepoczytalnego, zostałby uznany za niewinnego. Na tym etapie dopiero dokładnie badano co zrobił Mullin by ukryć swoje morderstwa.
Obrońca Mullina doskonale wiedział, że jeśli udowodni chorobę Herba, ten nie będzie oskarżany o morderstwa pierwszego stopnia. Bardzo chciał pokazać, że wszystkie dziwne zachowania i przekonania Mullina były efektem jego choroby psychicznej.
W tym czasie Mullin siedział w celi i bardzo skrupulatnie spisywał wszystkie swoje przemyślenia. Był przekonany, że wyjaśni co tak naprawdę stoi za morderstwami które popełnił i dlaczego je popełnił. Pisał o Jonaszu, Einsteinie i trzęsieniach ziemi. Wszystkie te notatki mogły okazać się przydatne w jego sprawie. Mogły być silnym dowodem świadczącym o jego chorobie psychicznej. Ale Herbertowi zależało na czymś zupełnie innym i w ogóle nie myślał o tym w ten sposób.
W czasie gdy Herbert oczekiwał na proces udało mu się poznać innego wielkiego seryjnego mordercę, Edmunda Kempera. Jakimś trafem umieszczono ich obu w jednej celi. Dwóch seryjnych morderców w jednej celi, to musiało być ciekawe doświadczenie. Kemper był znacznie potężniejszy i większy od Mullina i od razu go zdominował. Często chwalił się władzą, jaką miał nad swoim mniejszym współwięźniem. „Gdy tylko miałem ochotę pooglądać telewizję, Mullin zaczynał śpiewać i mi przeszkadzać. Oblewałem go wtedy wodą żeby się zamknął. Czasami, gdy był posłuszny dawałem mu do jedzenia orzeszki. Herbie lubił orzeszki. Taki sposób traktowania wkrótce przyniósł efekty. Herb zaczął prosić o zgodę na śpiewanie.”
Kemper uważał Mullina za kurdupla bez klasy i bardzo chętnie zaproponował, że doniesie o wszystkim co Mullin mógłby powiedzieć na swoją niekorzyść. Z kolei Mullin skarżył się na towarzystwo Kempera. Twierdził, że ten przeszkadza mu podczas medytacji.
Obaj uważali swoje morderstwa za rodzaj misji. Uważali, że wszyscy poza nimi byli poganami i grzeszyli. Mullin zabijał ludzi by uchronić świat przed wielkimi trzęsieniami ziemi i uważał Kempera za zwykłego, brutalnego maniaka seksualnego. Kemper natomiast uważał, że Mullin był wyrachowanym, zimnym zabójcą i zabijał ludzi bez jakiegokolwiek powodu. Uważał, że to on jest jedynym mordercą z głębokim przesłaniem.
Kemper był znany ze swoich problemów z matką. Z kolei Mullin miał problem z ojcem. Uważał go za seryjnego mordercę. Nawet zażądał sprawdzenia jego odcisków palców i zbadania pod tym kątem wszystkich morderstw popełnionych w Kalifornii i Oregonie od 1925 roku. Herb wierzył również, że jego ojciec telepatycznie rozkazał Deanowi Richardsonowi popełnić samobójstwo w wypadku samochodowym w 1965 roku.
„My ludzie, w całej swojej historii ratowaliśmy nasz kontynent przed katastrofami popełniając morderstwa. Innymi słowami, mała klęska żywiołowa zapobiega poważnej klęsce żywiołowej” – H. Mullin
Proces Herberta Mullina rozpoczął się 30 lipca 1973 roku. I tym razem Herb zaczął sprawiać problemy. Znów zaczął zakłócać przebieg procesu. Obrońca wnosił o uniewinnienie z powodu choroby psychicznej. Następnego dnia Herb podszedł niepewnym krokiem do sędziego i dał mu dwie kartki papieru. Na kartkach była notatka zatytułowana „Obserwacje Obserwatora z Punktu na półwyspie San Francisco”. Z notatki wynikało, że ktoś przeczytał jego osobiste notatki.
„Bez wątpienia Pan Mullin słyszał głosy i te głosy kazały mu zabijać”, powiedział jego obrońca. „To nie były morderstwa, to były akty poświęcenia.” Jackson skupił się na zachowaniu i życiu Mullina przed morderstwami. Mullin myślał, że jest meksykańskim robotnikiem, dziennikarzem, filozofem wschodnich religii. Również dramatycznie przedstawił teorię swojego klienta zwaną „Kill-joy sadism”. Wszyscy w jego życiu starali się zniszczyć jego wszystkie szanse na bycie szczęśliwym, w tym i w następnym życiu. Po prostu musiał ich zabić.
Podczas procesu Mullin wyglądał dosyć groźnie. Siedział wpatrzony przed siebie w ścianę i nieznacznie bujał się na krześle. Okazywał niewiele emocji podczas zeznań kolejnych świadków. Był wściekły na swojego adwokata za to, że ten próbuje jego obronę oprzeć na chorobie psychicznej. Nie mógł się doczekać aż wyjdzie na środek i sam wytłumaczy wszystkim dlaczego zabijał.
Zeznania świadków nie trwały zbyt długo. Bob Francis zeznał, że Mullin zażywał bardzo dużo LSD. Gdy Francis mówił o morderstwie Gianera’y, Mullin przytakująco kiwał głową. Matka Joan Gianera zeznała jak znalazła świeżo poślubioną parę zastrzeloną w łazience. Detektywi dokładnie opisali wyniki badań balistycznych i medycznych i ukazali okrutność z jaką Mullin zabił tych ludzi. W tym czasie Herb był nachylony nad stolikiem i energicznie coś notował.
4 sierpnia na miejscu świadków usiadł psychiatra Donald Lunde. Zeznał, że zdiagnozował u Mullina schizofrenię paranoidalną. Odsłuchano także taśmę z nagraniem, na której Herb wyjaśnia swoją filozofię.
„Widzisz, chodzi o to, że ludzie spotykają się, powiedzmy, w Białym Domu. Ludzie lubią śpiewać piosenki o śmierci, rozumiesz, lubią śpiewać smutne piosenki. Gdy jestem prezydentem mojej klasy i kończę szkołę średnią, mogę wskazać dwójkę, może trójkę Homo Sapiens do śmierci. Mogę zaśpiewać im tę piosenkę i oni zabiją siebie samych lub zostaną zabici – w wypadku samochodowym, zadźgani nożem, od ran postrzałowych. Zapytasz pewnie: dlaczego? A ja wtedy odpowiem, że musieli tak zrobić by uchronić nas przed trzęsieniem ziemi. Ponieważ ludzie z naszej społeczności umierali przez cały rok, i moja klasa, my musimy się wtrącić, porozmawiać z ciemnością, my musimy również umrzeć. Ludzie powinni śpiewać piosenkę śmierci zamiast zabijać.
Uważam, że człowiek wierzył w reinkarnację, być może świadomie, przez dziesięć tysięcy lat. I ustanowił też prawo… zrobił to również jakieś dziesięć tysięcy lat temu… wiec, pozwolili by jakiś szalony facet zaczął zabijać i zabił może 20, może 30 osób. Potem go zlinczowali, albo znaleźli innego szaleńca który go zabił. Wszystko to po to, by ten człowiek nie stał się zbyt potężny, w następnym życiu…”
„Powiedział mi, że gdyby ułożył chronologicznie wszystkie wojny i klęski głodu na świecie i wszystkie wielkie trzęsienia ziemi, zauważyłbym, że im więcej ludzi umierało, tym mniej było trzęsień ziemi” – tak pisał Lunde w swojej książce „The Die Song”.
Mullin wierzył w obowiązek poświęcenia siebie lub innych ludzi poprzez morderstwo. Miało to uratować społeczeństwo. W ten sposób interpretował Księgę Jonasza. Człowiek musi stać się kozłem ofiarnym i poświęcić siebie dla innych.
„Mam na myśli… to co czytasz w Biblii o Jonaszu – na łodzi było dwunastu ludzi – i Jonasz również był na tej łodzi podczas sztormu… był jak Jezus. Jonasz wstał i powiedział ‘Jeśli ktoś z nas nie umrze, cała nasza trzynastka zginie.’ Po chwili wyskoczył za burtę i utonął. I gdy wyskoczył, morze po pół godzinie się uspokoiło.”
Dr Lunde wspomniał, że po tej historii Jonasz nie umarł, bo połknął go wieloryb i wypluł po trzech dniach. Ta uwaga zdenerwowała Mullina. „Mówię Ci tylko, żebyś zaakceptował opowieść o Jonaszu i wierzę, że mała katastrofa zapobiega dużo większej katastrofie.”
Mullin wymyślił swoją teorię z trzęsieniami ziemi na długo przed tym jak został złapany. Kilka lat wcześniej wysyłał pisma do ONZ i innych organizacji, prosząc w nich o zestawienia rocznych zgonów i klęsk żywiołowych. Herb, urodzony 18 kwietnia, w rocznicę wielkiego trzęsienia ziemi w San Francisco, uważał, że ma szczególne predyspozycje by uchronić swoje i następne pokolenia od kolejnych wielkich trzęsień ziemi. Einstein zmarł 18 kwietnia, co według Mullina, było dowodem na to, że Einstein poświęcił siebie po to by Mullin mógł uratować świat.
Kolejny spisek, według Mullina, polegał na tym, że od najmłodszych lat jego rodzina starała się uchronić go przed odkryciem „zdrowej biseksualności”. Jego zachowania homoseksualne zaczęły ujawniać się gdy miał osiem lat. Jego rodzice i cała rodzina ze wszystkich sił starali się to przed nim ukryć. Mullin twierdził, że wszyscy w jego rodzinie mieli jakieś epizody związane z homoseksualizmem. Wszyscy też byli w zmowie i ich celem było opóźnienie jego świadomości seksualnej.
„Gdy miałem pięć lat, intuicyjnie wyczułem że wujek Enos i ciotka Bernice nakłaniali rodziców by mnie ignorowali. Rodzice nigdy nie rozmawiali ze mną o życiu, o problemach związanych z seksualnością, ze śmiercią itp. Bernice i Enos nie mieli dzieci.
Dlaczego to robili? Dlaczego nakłaniali rodziców by mnie ignorowali? Podejrzewam, że chcieli zahamować mój rozwój psychiczny i fizyczny. Nie chcieli żebym zaczął dojrzewać. Myślę, że byli zazdrośni o to jak będziemy się z rodzicami dobrze bawić gdy będę dorastał. Myślę, że wierzyli w reinkarnację i dzięki temu, że będę opóźniony oni będą mieli lepsze kolejne życie.”
Gdy dr Lunde zaczął opowiadać o tym, że Herbert jest homoseksualistą, Mullin wstał i zdecydowanie mu przerwał „Podkreślam, że jestem biseksualistą.”
Oskarżyciele i obrona zgodnie twierdzili, że ojciec Herba miał duży wpływ na niego i na popełnione morderstwa. Oczywiście obie strony zupełnie inaczej interpretowały te wpływy. Prokuratorzy uważali, że wielki wkład w morderstwa miała nienawiść Herba do swojego ojca. Herb z kolei za morderstwa bezpośrednio obwiniał ojca. To ojciec był mordercą, Herb był tylko narzędziem. To ojciec przekazywał telepatycznie rozkazy zabijania ludzi. William Mullin był w Marine, był dumny ze swojej służby podczas Drugiej Wojnie Światowej. To on, według Herba, nauczył go, że przemoc jest czymś naturalnym i to on nauczył go strzelać.
Generalnie, ciężko jest uwierzyć w to, że ojciec Mullina miał na niego aż taki wpływ. Nie było niczego złego w tym, że ojciec opowiadał synowi o wojnie, że uczył go strzelać. Być może ojciec Mullina po prostu opowiadał mu o tym wszystkim co było dla niego ważne. Nawet przepychanki i lekcje boksu jakie razem mieli w kuchni nie były niczym złym. Ale dla Herba było to przerażające. Był przekonany, że ojciec wyzywa go na pojedynek.
Miesiąc przed pierwszym morderstwem Herb ponownie zamieszkał z rodzicami. Miał już za sobą przygodę z boksem. Pewnego dnia w kuchni zaatakował swojego ojca: „No chodź, zawalczmy, to nie potrwa długo.” Herb szybko „znokautował” ojca. Wtedy po raz pierwszy jego ojciec się przeraził. Zauważył, że to już nie jest ten sam chłopak którego znali i wychowali.
Ojciec Herba był spokojnym, rozsądnym ale surowym człowiekiem. Napisał nawet list wspierający do władz, gdy Herb odmawiał służby w wojsku, chociaż generalnie był temu przeciwny. Wtedy Herb napisał do niego list: „Moja odmowa służby w wojsku była wbrew Twoim przekonaniom. Ale to już przeszłość. Nie wiem kto miał rację, a kto się mylił. Wiem jednak że bardzo ucierpiałem z powodu całego tego zamieszania. Czy pozwolisz mi znów zamieszkać w Twoim domu?” Podczas procesu Herb znów oskarżył swojego ojca o to, że specjalnie wysłał go do San Jose State University. Na terenie kampusu tej uczelni istniał silny ruch antywojenny. To także wydało się Herbowi podejrzane.
Mullin wkręcił się w spiralę buntów i pojednań z ojcem. Raz robił rzeczy których ojciec nie akceptował by po chwili robić wszystko żeby wrócić w jego łaski. Według psychiatrów, Mullin nie potrafił okazać swojej nienawiści w stosunku do ojca i dlatego okazywał ją innym osobom.
„Ojciec był wysoko postawionym wojskowym i wydawał ludziom rozkazy zabijania ludzi. Byłem pod jego kontrolą, byłem jak robot.”
Podczas procesu wielokrotnie prosił o sprawdzenie odcisków palców swojego ojca i porównania ich z tymi które pobrano na miejscach zbrodni popełnionych od 1925 roku. Miał nadzieję, że jeśli udowodni, że ojciec był seryjnym mordercą to sam zostanie potraktowany łagodniej.
W końcu Herb stanął na miejscu dla świadków i zaczęły się jego zeznania. Obłożył się notatkami i ciągle obwiniał wszystkich dookoła. Oskarżał rodzinę, znajomych, przyjaciół, nauczycieli. Wszyscy oni byli w zmowie przeciwko niemu. Nie chcieli by w przyszłym życiu stał się zbyt potężny.
Uważał, że został wybrany na lidera swojego pokolenia ponieważ w dniu w którym się urodził, zmarł Albert Einstein. Ten zbieg okoliczności dawał mu również znacznie lepszą pozycję podczas reinkarnacji. Stwierdził, że rodzice postarają się o jego lepsze przyszłe życie. Nie mogli zrobić tego w tym życiu.
Mullin uważał, że można zostać zamordowanym po to by ustrzec innych ludzi przed trzęsieniami ziemi i innymi kataklizmami. On, jako lider, mógł wziąć na siebie odpowiedzialność i zabijać innych ludzi by uchronić resztę społeczeństwa.
Zeznał także, że nigdy nie myślał o swoich ofiarach. Nawet przez chwilę. Po prostu to robił, reagował, działał. Twierdził, że jego ofiary zgadzały się na śmierć, wręcz chciały umrzeć i telepatycznie go o tym informowały. Uważał, że każdy człowiek potrafi porozumiewać się telepatycznie, ale takie zachowanie nie jest społecznie akceptowane.
W czasie gdy obwiniał swojego ojca, poprosił by ten został wyprowadzony z sali. Sąd nie zgodził się spełnić tej prośby. Jego ojciec przesiadł się w takie miejsce, z którego nie mógł być bezpośrednio widziany przez syna.
Oskarżył również władze i policję w Santa Cruz. Miał im za złe, że nie zatrzymały go w więzieniu po tym jak aresztowano go za posiadanie narkotyków. Gdyby siedział w więzieniu to nie mógłby nikogo zamordować. Twierdził, że nie zatrzymano go za popełnienie mniejszego przestępstwa właśnie po to by zrobił coś gorszego i teraz może trafić do więzienia na całe życie.
Co ciekawe, Herb zeznał, że mógł nie zgadzać się z telepatycznymi rozkazami i czasem to robił. Nie zgodził się, gdy głos kazał mu popełnić samobójstwo. Oczywiście prokurator od razu wykorzystał to zeznanie. Gdyby Mullin nie potrafił opanować się głosom, popełniłby samobójstwo.
Kilka razy zignorował również rozkazy zabicia kogoś. Zeznał, że dostał taki rozkaz w grudniu ale go nie wykonał. Nie chciał już zabijać, uważał że to złe. Tym również nieco się pogrążył, bo dał znak, że rozróżnia dobre uczynki od tych złych. Okazało się, że nie był zwykłym robotem swojego ojca, bezsilnym wobec głosów, tak jak wcześniej twierdził.
Potrafił wybiórczo spełniać rozkazy ojca. Gdy ojciec kazał mu zabić wujka Enosa, Herb nie wykonał tego polecenia. Wtedy głos poprosił o jakąś inną ofiarę. Mullin był bardzo zdenerwowany tymi rozkazami, ale był też w stanie się z nimi nie zgadzać i ich nie wykonywać.
Gdyby Mullin był istotnie szalony to prawdopodobnie nie przykładałby aż takiej uwagi do zacierania śladów po swoich zbrodniach. Po zabiciu White’a, Herb bardzo dokładnie wytarł kij bejsbolowy ze śladów krwi. Po strzelaninie w domu Gianery pozbierał łuski. Stwierdził, że zabrał je bo należały do niego. Zeszlifował numer seryjny ze swojego pistoletu kaliber 22. Mullin zeznał, że zastrzelił Francis i jej dzieci ponieważ byli potencjalnymi świadkami. Podobnie tłumaczył morderstwo Joan Gianera. Po prostu nie chciał być za nic ukarany i pozbył się świadków.
Cała teoria z trzęsieniami ziemi została wymyślona później. Herb zabił Gianerę ponieważ ten wprowadził go w narkotyki, w LSD które zrujnowało mu życie i chciał się zemścić. Zabił Joan, Kathy, Daemona i Davida ponieważ byli potencjalnymi świadkami. Z kolei chłopcy na obozie zostali ofiarami ponieważ Herb miał problem z hipisami i uznał ich za hipisów.
Dr Charles Morris, po kolejnych badaniach, stwierdził że Mullin był niepoczytalny podczas morderstwa autostopowicza i księdza. Dokonując ostatnich dziesięciu morderstw był w pełni poczytalny. Od stycznia, gdy skończył zażywać LSD zaczął zabijać z zemsty. Wyjątkiem było morderstwo Pereza. Zabił go ponieważ był już zmęczony i chciał żeby go złapano i aresztowano.
Dr Morris stwierdził, że LSD mogło mieć duży wpływ na dokonanie morderstw. W odpowiedzi na to stwierdzenie adwokat Mullina wyciągnął kartkę i przeczytał to co Herb Mullin na niej napisał. Zapytał potem, czy taką notatkę można napisać pod wpływem narkotyków. Była to skarga Mullina na to w jaki sposób przebiega postępowanie sądowe w jego sprawie. Mullin napisał ją w lipcu 1973 roku. Dr Morris stwierdził, że taką notatkę można napisać pod wpływem narkotyków.
Według Dr Morrisa stwierdzenia Mullina dotyczące głosów rozkazujących mu zabijać były zwykłym wymysłem by siebie wybielić. Doktor zauważył, że Mullin był bystrym mężczyzną, interesował się okultyzmem, psychologią i filozofią i po prostu wymyślił te „głosy”.
Nie było wątpliwości co do tego, że Herb jest chory psychicznie. Jednak żeby to udowodnić, obrona musiała wykazać, że Mullin nie rozróżniał dobra od zła, zwłaszcza podczas popełniania morderstw. Gdyby został uznany chorym psychicznie nie mógłby odpowiadać przed sądem i nie zostałby uznany winnym morderstw pierwszego stopnia. Nie było również ważne to, dlaczego Mullin zabijał. To że Herb twierdził, że to głosy kazały mu zabijać, zdaniem prokuratora, nie zwalniało go z odpowiedzialności za te morderstwa.
Kończąc swój ostatni występ, obrońca Mullina wspomniał, że Herb zabijał bo musiał, sam nie wiedział czemu to robi. I to właśnie świadczyło o tym, że ktoś kto zabił trzynaście osób i nie wie dlaczego to zrobił po prostu musi być obłąkany.
Z kolei prokurator nie podważał tego, że Mullin jest chory psychicznie, ale to nie zwalnia go z odpowiedzialności. Wiedział co robił, zacierał ślady po morderstwach.
19 sierpnia 1973 roku, po 14 godzinach dyskusji, rada przysięgłych wydała wyrok. Herbert Mullin został uznany winnym popełnienia dwóch morderstw pierwszego stopnia i jedenastu morderstw drugiego stopnia.
Skazano go na dożywocie. W 2025 roku będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie.

Jeśli podobał Ci się ten tekst to może warto docenić naszą pracę i wesprzeć nas na Patronite (kiknij tutaj). Dziękujemy 🙂

przygotował Michał, na podstawie tekstu Shirley Lynn Scott (CrimeLibrary.com)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *